W USA furorę robi Twitter. Owszem, był on popularny już od jakiegoś czasu, ale obecnie (o czym co nieco w poprzedniej notce), obecnie za Oceanem panuje prawdziwe szaleństwo.
Poddał mu się też Mark Zuckerberg, założyciel Facebooka. Być może jego szaleństwo na punkcie Twittera ma coś wspólnego z nową odsłoną serwisu Facebook...
Na pewno można stwierdzić, że zarówno Twitter, jak i - w dłuższej perspektywie - nowy Facebook to wyznaczniki bardzo ważnego trendu w sieci - Real-time Web, czyli "sieci na żywo".
Dosyć sporo można było przeczytać na ten temat na RWW. Pojawiło się też sporo serwisów wykorzystujących trend Internetu 'live'. RWW za najlepsze przykłady uznaje Twitter z całym dobrodziejstwem inwentarza: wyszukiwarką, czy stronami jak Monitter czy TweetScan.
Oprócz tego: odświeżony Facebook czy FriendFeed, a także dobrze wszystkim znane GoogleDocs.
Warto dodać inne przykłady, jak StoryTlr czy BackTweets lub Dwigger.
Dlaczego w USA Real-time Web tak szybko się rozwija? Przede wszystkim rośnie popularność narzędzi umożliwiających korzystanie z mobilnego Internetu, jak choćby iPhone czy BlackBerry.
U nas, w Polsce, Internet w komórce to niby standard, ale jeszcze rzadko korzystamy z niego w celach innych niż pobranie dzwonka czy tapety. Aby wysłać mejla, ciągle potrzebujemy "normalnego" komputera.
Bezprzewodowy Internet to coraz popularniejsza forma korzystania z sieci, ale - mając wybór - przeciętny Polak - internauta wybierze szybki transfer w sieci stacjonarnej. Ceny są bowiem porównywalne i oprócz tych, którym mobilny Internet jest niezbędny do pracy, wybieramy jakość łączy, rzadko decydując się równocześnie na drugą opcję.
Hot spoty - w dużych miastach to standard. Jednak brakuje informacji o ich rozmieszczeniu. Te, które są - niestety, z rzadka doczekują się aktualizacji.
Szanse dzięki Real-time Web? Ogromne! Przede wszystkim - ciągła obecność on-line. Zabrzmi to banalnie, ale świat zmienia się z minuty na minutę, a obecność w Internecie " z doskoku" sprawia, że wiele nam umyka.
Dzisiaj liczy się bowiem albo szybkość komunikatu, albo jego jakość. Wygrywać za pomocą tego drugiego jest znacznie trudniej. Najłatwiej rywalizować w szybkości.
Jak do nowych wymagań przystosują się wielkie marki? Część z nich już to wdraża, choćby poprzez najprostszy z możliwych sposobów - założenie konta na Twitterze.
Część z nich ciągle jeszcze wydaje się nie rozumieć idei Real-time Web, więc nowe statusy do Twittera dodają co kilka dni. Starbucks, choć uaktualnia swój status kilka razy dziennie, w weekendy - milczy. Konsumenci żyją jednak przez siedem dni w tygodniu, a nie przez pięć.
Ostatni lifting Facebooka potwierdza, że także serwisy społecznościowe zmierzają w stronę Real-time.
Nasza-klasa, choć pewne elementy próbuje wprowadzać (opisy, RSS) - ciągle jest jeszcze daleko od tendencji sieci 'na żywo'. Wynika to zapewne stąd, że większość użytkowników serwisu to internauci "z doskoku", choć spędzających na N-k długi czas.
W Polsce mamy BLIP-a, który, choć popularny w pewnych kręgach - w użyciu przypomina bardziej osobisty RSS niż Twitter używany w USA.
Pewnie będziemy musieli poczekać na spopularyzowanie w naszym kraju mobilnego Internetu.
Żeby nie było, że tylko narzekam: pierwszym krokiem w kierunku Real-time Web, na długo przed nazwaniem tego zjawiska, Polacy namiętnie wykorzystywali opisy Gadu-Gadu jako alternatywną do samej rozmowy za pomocą komunikatora formę przekazu.
I choć dużo w tym było motywacji widocznej obecnie na Naszej-klasie ("pokazania się"), to jednak pierwszy krok został zrobiony.
Poddał mu się też Mark Zuckerberg, założyciel Facebooka. Być może jego szaleństwo na punkcie Twittera ma coś wspólnego z nową odsłoną serwisu Facebook...
Na pewno można stwierdzić, że zarówno Twitter, jak i - w dłuższej perspektywie - nowy Facebook to wyznaczniki bardzo ważnego trendu w sieci - Real-time Web, czyli "sieci na żywo".
Dosyć sporo można było przeczytać na ten temat na RWW. Pojawiło się też sporo serwisów wykorzystujących trend Internetu 'live'. RWW za najlepsze przykłady uznaje Twitter z całym dobrodziejstwem inwentarza: wyszukiwarką, czy stronami jak Monitter czy TweetScan.
Oprócz tego: odświeżony Facebook czy FriendFeed, a także dobrze wszystkim znane GoogleDocs.
Warto dodać inne przykłady, jak StoryTlr czy BackTweets lub Dwigger.
Dlaczego w USA Real-time Web tak szybko się rozwija? Przede wszystkim rośnie popularność narzędzi umożliwiających korzystanie z mobilnego Internetu, jak choćby iPhone czy BlackBerry.
U nas, w Polsce, Internet w komórce to niby standard, ale jeszcze rzadko korzystamy z niego w celach innych niż pobranie dzwonka czy tapety. Aby wysłać mejla, ciągle potrzebujemy "normalnego" komputera.
Bezprzewodowy Internet to coraz popularniejsza forma korzystania z sieci, ale - mając wybór - przeciętny Polak - internauta wybierze szybki transfer w sieci stacjonarnej. Ceny są bowiem porównywalne i oprócz tych, którym mobilny Internet jest niezbędny do pracy, wybieramy jakość łączy, rzadko decydując się równocześnie na drugą opcję.
Hot spoty - w dużych miastach to standard. Jednak brakuje informacji o ich rozmieszczeniu. Te, które są - niestety, z rzadka doczekują się aktualizacji.
Szanse dzięki Real-time Web? Ogromne! Przede wszystkim - ciągła obecność on-line. Zabrzmi to banalnie, ale świat zmienia się z minuty na minutę, a obecność w Internecie " z doskoku" sprawia, że wiele nam umyka.
Dzisiaj liczy się bowiem albo szybkość komunikatu, albo jego jakość. Wygrywać za pomocą tego drugiego jest znacznie trudniej. Najłatwiej rywalizować w szybkości.
Jak do nowych wymagań przystosują się wielkie marki? Część z nich już to wdraża, choćby poprzez najprostszy z możliwych sposobów - założenie konta na Twitterze.
Część z nich ciągle jeszcze wydaje się nie rozumieć idei Real-time Web, więc nowe statusy do Twittera dodają co kilka dni. Starbucks, choć uaktualnia swój status kilka razy dziennie, w weekendy - milczy. Konsumenci żyją jednak przez siedem dni w tygodniu, a nie przez pięć.
Ostatni lifting Facebooka potwierdza, że także serwisy społecznościowe zmierzają w stronę Real-time.
Nasza-klasa, choć pewne elementy próbuje wprowadzać (opisy, RSS) - ciągle jest jeszcze daleko od tendencji sieci 'na żywo'. Wynika to zapewne stąd, że większość użytkowników serwisu to internauci "z doskoku", choć spędzających na N-k długi czas.
W Polsce mamy BLIP-a, który, choć popularny w pewnych kręgach - w użyciu przypomina bardziej osobisty RSS niż Twitter używany w USA.
Pewnie będziemy musieli poczekać na spopularyzowanie w naszym kraju mobilnego Internetu.
Żeby nie było, że tylko narzekam: pierwszym krokiem w kierunku Real-time Web, na długo przed nazwaniem tego zjawiska, Polacy namiętnie wykorzystywali opisy Gadu-Gadu jako alternatywną do samej rozmowy za pomocą komunikatora formę przekazu.
I choć dużo w tym było motywacji widocznej obecnie na Naszej-klasie ("pokazania się"), to jednak pierwszy krok został zrobiony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz