Media rozpisują się ostatnio o gwiazdach (bądź celebrytach: jak kto woli), które kontaktują się ze swoimi fanami ( i wszystkimi innymi osobami) via Twitter.
Jedni uznają to za skrajny ekshibicjonizm - wpisy na Twitterze może czytać przecież każdy.
Inni podkreślają, że wśród gwiazd ciągle twitterujących znajdują się nazwiska raczej ze średniej i niższej półki. Wielkie gwiazdy ponoć nie miałyby czasu ciągle dodawać nowych wpisów.
Niektóre z tych ostatnich znalazły rozwiązanie problemu, zatrudniając ghostwriterów. Britney Spears (numer 1 na liście twitterujących celebrytów) dodaje statusy na zmianę ze swoim menedżerem. Części fanów piosenkarki ten dwugłos przeszkadza, ale moim zdaniem - rozwiązanie całkiem uczciwe. A przynajmniej stwarzając takie pozory - co w wirtualnym świecie jest równe istnieniu.
Nie rozwodząc się wiele na temat amerykańskich gwiazd i ich przygód na Twitterze, chciałabym porównać tę sytuację do naszego rodzimego rynku plotkarsko-gwiazdroskiego.
Gwiazdy tak naprawdę nie komunikują wprost do swoich fanów. Jeśli już - to w ramach zamkniętych stron internetowych, ściśle ograniczonych społeczności.
Rolę pośrednika pełnią plotkarskie portale, z Pudelkiem na czele.
Sam Pudelek zresztą wielokrotnie miażdżył krytyką Gosię Andrzejewicz, która - ponoć (wiem to z Pudelka;)) - poprzez swój blog/stronę utrzymuje dosyć bezpośrednie relacje z fanami.
Warto zauważyć, że w USA relacje celebrities z fanami śledzącymi ich na Twitterze są zdecydowanie apersonalne. Gwiazda TAM otwiera się pozornie - samodzielnie rozchyla szlafrok, nie czeka, aż przybiegnie Pudelek i go z niej zedrze.
U nas gwiazdy albo Pudelka odganiają, albo przed nim uciekają.
Zadziwiające jest, że pomimo prób bezpośredniego ingerowania w treść przekazu polskich celebrytów (Agnieszka Frykowska), te działania były odbierane jako cenzura - szczelne otulanie się szlafrokiem.
Aby rodzime gwiazdy mogły kontrolować przekaz na swój temat, muszą zazwyczaj iść do telewizji bądź gazet.
Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że nawet cukierkowy wizerunek wykreowany w ten sposób, zostanie ostro skrytykowany na portalach plotkarskich.
Problem w tym, że portale owe czytają ludzie nie tylko interesujacy się życiem danej gwiazdy, czy w ogóle wielbiciele tematyki people.
Cóż więc zrobić? Warto zwrócić uwagę na komentarze. Czasami wypowiadają się w nich znajomi celebrytów (zazdrośni rywale?), ale takim wypowiedziom brakuje jakiejkolwiek wiarygodności.
Tymczasem Twitter pozwala nie tylko komentować celebrytom nieprzychylne doniesienia na ich temat, czy dopiekać swoim rywalom. Twitter daje przede wszystkim wiarygodność takim wypowiedziom.
Internauta nie lubi być oszukiwany przez ghostwritera. Ale lepszy już taki ghostwiter, bo opłacany z kieszeni celebryty - właściciela twitterowego konta.
Jedni uznają to za skrajny ekshibicjonizm - wpisy na Twitterze może czytać przecież każdy.
Inni podkreślają, że wśród gwiazd ciągle twitterujących znajdują się nazwiska raczej ze średniej i niższej półki. Wielkie gwiazdy ponoć nie miałyby czasu ciągle dodawać nowych wpisów.
Niektóre z tych ostatnich znalazły rozwiązanie problemu, zatrudniając ghostwriterów. Britney Spears (numer 1 na liście twitterujących celebrytów) dodaje statusy na zmianę ze swoim menedżerem. Części fanów piosenkarki ten dwugłos przeszkadza, ale moim zdaniem - rozwiązanie całkiem uczciwe. A przynajmniej stwarzając takie pozory - co w wirtualnym świecie jest równe istnieniu.
Nie rozwodząc się wiele na temat amerykańskich gwiazd i ich przygód na Twitterze, chciałabym porównać tę sytuację do naszego rodzimego rynku plotkarsko-gwiazdroskiego.
Gwiazdy tak naprawdę nie komunikują wprost do swoich fanów. Jeśli już - to w ramach zamkniętych stron internetowych, ściśle ograniczonych społeczności.
Rolę pośrednika pełnią plotkarskie portale, z Pudelkiem na czele.
Sam Pudelek zresztą wielokrotnie miażdżył krytyką Gosię Andrzejewicz, która - ponoć (wiem to z Pudelka;)) - poprzez swój blog/stronę utrzymuje dosyć bezpośrednie relacje z fanami.
Warto zauważyć, że w USA relacje celebrities z fanami śledzącymi ich na Twitterze są zdecydowanie apersonalne. Gwiazda TAM otwiera się pozornie - samodzielnie rozchyla szlafrok, nie czeka, aż przybiegnie Pudelek i go z niej zedrze.
U nas gwiazdy albo Pudelka odganiają, albo przed nim uciekają.
Zadziwiające jest, że pomimo prób bezpośredniego ingerowania w treść przekazu polskich celebrytów (Agnieszka Frykowska), te działania były odbierane jako cenzura - szczelne otulanie się szlafrokiem.
Aby rodzime gwiazdy mogły kontrolować przekaz na swój temat, muszą zazwyczaj iść do telewizji bądź gazet.
Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że nawet cukierkowy wizerunek wykreowany w ten sposób, zostanie ostro skrytykowany na portalach plotkarskich.
Problem w tym, że portale owe czytają ludzie nie tylko interesujacy się życiem danej gwiazdy, czy w ogóle wielbiciele tematyki people.
Cóż więc zrobić? Warto zwrócić uwagę na komentarze. Czasami wypowiadają się w nich znajomi celebrytów (zazdrośni rywale?), ale takim wypowiedziom brakuje jakiejkolwiek wiarygodności.
Tymczasem Twitter pozwala nie tylko komentować celebrytom nieprzychylne doniesienia na ich temat, czy dopiekać swoim rywalom. Twitter daje przede wszystkim wiarygodność takim wypowiedziom.
Internauta nie lubi być oszukiwany przez ghostwritera. Ale lepszy już taki ghostwiter, bo opłacany z kieszeni celebryty - właściciela twitterowego konta.

