Użytkownicy LinkedIn zajmujący się reklamą i marketingiem odpowiedzieli na pytanie, jaki przekaz reklamowy jest skuteczny podczas recesji.
Jak podaje Brandweek, 52 proc. ankietowanych wksazało "skupienie się na jakości", 13 proc. - "współczujący realizm". "Hurraoptymistyczny eskapizm" - 9 proc., a "skupienie na cenie" - 8 proc.
Co ciekawe, znaczącą zmienną okazał się tu wiek: wśród osób powyżej 55 lat, aż 20 proc. wybrało odpowiedź "te same reguły, które odnosiły skutek i w innych czasach".
Natomiast wśród najmłodszej grupy - (18-24), to odpowiedź o znaczeniu jakości była wskazywana częściej niż średnio podczas badania (57 proc badanych z tej kohorty wskazało ten wariant).
Wyniki badań to nie kolejna ciekawostka, potwierdzająca i tak doskonale znane zasady.
Pokazują one, jak doświadczenie życiowe (i przeżycie kilku okresów dekoniunktury) uodparnia zmiany przekazu reklamowego dostosowanego do aktualnej sytuacji gospodarczej.
Ważną rolę odgrywa perspektywa - dla 55-latków planowanie strategiczne to ciągle kilka(naście) lat, podczs gdy dla ich młodszych kolegów: rok, najwyżej półtora.
W tym konktekście strategiczny przekaz reklamowy powinien być odpowiednio często zmieniany.
55-latkowie (i starsi) mówią więc, że to, co sprzedawało zawsze, jest skuteczne i dzisiaj, że obecny kryzys nie jest na tyle wyjątkowy, by zmienił radykalnie zwyczaje zakupowe konsumentów.
Trudno odmówić tym argumentom pewnej słuszności, ale mnie (pewnie z racji wieku) bliższa jest koncepcja przedstawiona w ostatnim HBR, dzieląca konsumentów podczas kryzysu na tych, którzy kupują i tych, którzy nie kupują.
No dobrze, podział jest nieco bardziej szczegółowy:
1. Naciskający na hamulec - to ci, którzy znaleźli się w najtrudniejszej sytuacji finansowej. Redukują wydatki wszystkich rodzajw.
2. Dotknięci, ale cierpliwi - ci natomiast redukują "zbędne" wydatki, ale nie w sposób drastyczny - są przekonani, że w dłuższej perspektywie sytuacja się poprawi.
3. Wygodnie zamożni - ci, którzy mogą sobie pozwolić na konsumpcję niemal na poziomie sprzed recesji (choć stali się nieco bardziej podejrzliwi).
4. Żyjący dniem dzisiejszym - bardziej chcą mieć niż być, i to niezależnie od sytuacji ekonomicznej. Na owo "mieć" nie zawsze mogą sobie pozwolić, ale to zupełnie oddzielna historia...
Podział przedstawiony w HBR skupia się bardziej na brandingu, podczas gdy najstarsi ankietowani na serwisie LinkedIn optują za "czystą" reklamą i marketingiem.
Branding znaczy tu wartość dodaną, która motywuje do zakupów.
Z klasycznego 4P, największego znaczenia nabiera "product".
Konsumenci chętnie kupią jaja ekologiczne (jakość!), ale nie kupią wydmuszek. Nawet z tych najpiękniej zdobionych nie da się zrobić jajecznicy. I choć wydmuszkę fajnie sobie postawić na kredensie, to w żołądku będzie nam burczeć dalej.
Młodzi konsumenci nie są przygotowani na post. Starsi - też woleliby nie pościć.
Jak podaje Brandweek, 52 proc. ankietowanych wksazało "skupienie się na jakości", 13 proc. - "współczujący realizm". "Hurraoptymistyczny eskapizm" - 9 proc., a "skupienie na cenie" - 8 proc.
Co ciekawe, znaczącą zmienną okazał się tu wiek: wśród osób powyżej 55 lat, aż 20 proc. wybrało odpowiedź "te same reguły, które odnosiły skutek i w innych czasach".
Natomiast wśród najmłodszej grupy - (18-24), to odpowiedź o znaczeniu jakości była wskazywana częściej niż średnio podczas badania (57 proc badanych z tej kohorty wskazało ten wariant).
Wyniki badań to nie kolejna ciekawostka, potwierdzająca i tak doskonale znane zasady.
Pokazują one, jak doświadczenie życiowe (i przeżycie kilku okresów dekoniunktury) uodparnia zmiany przekazu reklamowego dostosowanego do aktualnej sytuacji gospodarczej.
Ważną rolę odgrywa perspektywa - dla 55-latków planowanie strategiczne to ciągle kilka(naście) lat, podczs gdy dla ich młodszych kolegów: rok, najwyżej półtora.
W tym konktekście strategiczny przekaz reklamowy powinien być odpowiednio często zmieniany.
55-latkowie (i starsi) mówią więc, że to, co sprzedawało zawsze, jest skuteczne i dzisiaj, że obecny kryzys nie jest na tyle wyjątkowy, by zmienił radykalnie zwyczaje zakupowe konsumentów.
Trudno odmówić tym argumentom pewnej słuszności, ale mnie (pewnie z racji wieku) bliższa jest koncepcja przedstawiona w ostatnim HBR, dzieląca konsumentów podczas kryzysu na tych, którzy kupują i tych, którzy nie kupują.
No dobrze, podział jest nieco bardziej szczegółowy:
1. Naciskający na hamulec - to ci, którzy znaleźli się w najtrudniejszej sytuacji finansowej. Redukują wydatki wszystkich rodzajw.
2. Dotknięci, ale cierpliwi - ci natomiast redukują "zbędne" wydatki, ale nie w sposób drastyczny - są przekonani, że w dłuższej perspektywie sytuacja się poprawi.
3. Wygodnie zamożni - ci, którzy mogą sobie pozwolić na konsumpcję niemal na poziomie sprzed recesji (choć stali się nieco bardziej podejrzliwi).
4. Żyjący dniem dzisiejszym - bardziej chcą mieć niż być, i to niezależnie od sytuacji ekonomicznej. Na owo "mieć" nie zawsze mogą sobie pozwolić, ale to zupełnie oddzielna historia...
Podział przedstawiony w HBR skupia się bardziej na brandingu, podczas gdy najstarsi ankietowani na serwisie LinkedIn optują za "czystą" reklamą i marketingiem.
Branding znaczy tu wartość dodaną, która motywuje do zakupów.
Z klasycznego 4P, największego znaczenia nabiera "product".
Konsumenci chętnie kupią jaja ekologiczne (jakość!), ale nie kupią wydmuszek. Nawet z tych najpiękniej zdobionych nie da się zrobić jajecznicy. I choć wydmuszkę fajnie sobie postawić na kredensie, to w żołądku będzie nam burczeć dalej.
Młodzi konsumenci nie są przygotowani na post. Starsi - też woleliby nie pościć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz