Chcielibyśmy, żeby naszą marką narodową był Chopin, albo przynajmniej Robert Kubica.
Tymczasem badania Goodbrand&Company pokazały, że najsilniejszą polską marką jest...Kościół katolicki.
I chociaż cztery lata temu dumnie głosiliśmy narodziny pokolenia JP2 (w odróżnieniu do jakichś tam "Millenialsów" nastawionych tylko na konsumpcję, czy - nie daj Boże - pogrążonego w ciemnościach pokolenia "X" na zgniłym Zachodzie), dzisiaj Kościół katolicki zdecydowanie nie jest trendy marką.
Kojarzy się oczywiście z ojcem Rydzykiem i moherowymi beretami. Młodzi ludzie w Kościele - jeśli już - to jakieś nawiedzone oazy, gitara, wycieczki w góry i sandały jak u zakonnic. Tylko koniecznie brązowe.
I wszędzie obłuda i zacofanie.
Jak znajdzie się taki np. Szymon Hołownia (młody, przystojny, inteligentny i nie dewot), to bierzemy to tylko za wyjątek potwierdzający regułę.
Tyle u nas. Na świecie ciągle silny jest jednak stereotyp Polaka - katolika. Nieprzypadkowo.
Tworzył się on bowiem w czasach, gdy tworzyły się inne narodowe stereotypy - jak na przykład szwajcarskie zegarki.
Polska chyliła się ku upadkowi, więc nikt nie myślał o świadomym zarządzaniu marką.
Szwajcarzy tak zrobili (dbałość o wyroby to ważny element merkantylizmu) i chyba nie żałują. Co więcej - utrwalają ów stereotyp.
Pisałam kiedyś, że do stereotypów odwołują się w promocji swojego kraju także Francuzi.
Tylko my, Polacy, wymyślamy jakieś Polska! years i raz jesteśmy wiatrakiem, a raz górami i lasami - logo się zmienia jak w kalejdoskopie, bo wszystkiego ci u nas dostatek.
Kraina mlekiem i miodem płynąca, a oba mają unijne atesty.
Polak - katolik i Kościół katolicki to przecież nie znowu takie złe marki narodowe.
Zawsze może być gorzej.
Zresztą - na Zachodzie kościoły świecą pustkami (i u nas powoli się to zaczyna), więc takie procesje z okazji Bożego Ciała, kramy odpustowe i święcenie wianków na 15 sierpnia, mogą wydawać się turystom z zagranicy czymś egzotycznym i ciekawym.
Folklor folklorem, ale mamy też kardynała Dziwisza na YouTube - niech więc zobaczą, że tak źle znowu nie jest.
Jeśli jest na YouTube kardynał na nartach, to czemu nie może być odpustu z jakiejś podlaskiej wsi? I wieczoru poezji ks. Twardowskiego?
Pielgrzymka do Częstochowy jako atrakcja turystyczna? Czemu nie?! W końcu ileż to można jeździć na quadach w ramach sportów ekstremalnych... A tak tydzień mycia w studni i przekłuwania bąbli na nogach. To dopiero ekstremalne przeżycie!
Żarty żartami, ale prawda jest taka, że będąc z czymś kojarzonym (Kościół katolicki), nie powinniśmy się przed tym gorączkowo bronić, tylko umiejętnie wykorzystać na naszą korzyść.
A że stereotyp?
Stereotyp to skrót, jak 140 znaków Twittera. Jeśli nas zainteresuje, to sięgamy głębiej, klikamy w link. I czasem znajdujemy coś zupełnie innego, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Najczęściej w pozytywnym znaczeniu.
Tymczasem badania Goodbrand&Company pokazały, że najsilniejszą polską marką jest...Kościół katolicki.
I chociaż cztery lata temu dumnie głosiliśmy narodziny pokolenia JP2 (w odróżnieniu do jakichś tam "Millenialsów" nastawionych tylko na konsumpcję, czy - nie daj Boże - pogrążonego w ciemnościach pokolenia "X" na zgniłym Zachodzie), dzisiaj Kościół katolicki zdecydowanie nie jest trendy marką.
Kojarzy się oczywiście z ojcem Rydzykiem i moherowymi beretami. Młodzi ludzie w Kościele - jeśli już - to jakieś nawiedzone oazy, gitara, wycieczki w góry i sandały jak u zakonnic. Tylko koniecznie brązowe.
I wszędzie obłuda i zacofanie.
Jak znajdzie się taki np. Szymon Hołownia (młody, przystojny, inteligentny i nie dewot), to bierzemy to tylko za wyjątek potwierdzający regułę.
Tyle u nas. Na świecie ciągle silny jest jednak stereotyp Polaka - katolika. Nieprzypadkowo.
Tworzył się on bowiem w czasach, gdy tworzyły się inne narodowe stereotypy - jak na przykład szwajcarskie zegarki.
Polska chyliła się ku upadkowi, więc nikt nie myślał o świadomym zarządzaniu marką.
Szwajcarzy tak zrobili (dbałość o wyroby to ważny element merkantylizmu) i chyba nie żałują. Co więcej - utrwalają ów stereotyp.
Pisałam kiedyś, że do stereotypów odwołują się w promocji swojego kraju także Francuzi.
Tylko my, Polacy, wymyślamy jakieś Polska! years i raz jesteśmy wiatrakiem, a raz górami i lasami - logo się zmienia jak w kalejdoskopie, bo wszystkiego ci u nas dostatek.
Kraina mlekiem i miodem płynąca, a oba mają unijne atesty.
Polak - katolik i Kościół katolicki to przecież nie znowu takie złe marki narodowe.
Zawsze może być gorzej.
Zresztą - na Zachodzie kościoły świecą pustkami (i u nas powoli się to zaczyna), więc takie procesje z okazji Bożego Ciała, kramy odpustowe i święcenie wianków na 15 sierpnia, mogą wydawać się turystom z zagranicy czymś egzotycznym i ciekawym.
Folklor folklorem, ale mamy też kardynała Dziwisza na YouTube - niech więc zobaczą, że tak źle znowu nie jest.
Jeśli jest na YouTube kardynał na nartach, to czemu nie może być odpustu z jakiejś podlaskiej wsi? I wieczoru poezji ks. Twardowskiego?
Pielgrzymka do Częstochowy jako atrakcja turystyczna? Czemu nie?! W końcu ileż to można jeździć na quadach w ramach sportów ekstremalnych... A tak tydzień mycia w studni i przekłuwania bąbli na nogach. To dopiero ekstremalne przeżycie!
Żarty żartami, ale prawda jest taka, że będąc z czymś kojarzonym (Kościół katolicki), nie powinniśmy się przed tym gorączkowo bronić, tylko umiejętnie wykorzystać na naszą korzyść.
A że stereotyp?
Stereotyp to skrót, jak 140 znaków Twittera. Jeśli nas zainteresuje, to sięgamy głębiej, klikamy w link. I czasem znajdujemy coś zupełnie innego, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Najczęściej w pozytywnym znaczeniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz