Oglądnęłam dzisiaj przez przypadek fragment programu poświęconego " prawdziwym amerykańskim hamburgerom". Twórcy dokumentu postawili tezę, że prawdziwe rodzinne biznesy, znane z amerykańskich filmów okresu powojennego, to dzisiaj już przeszłość. Prędzej czy później rozwija się bowiem z nich sieć franczyznowa, która z rodzinnym jedzeniem i starymi dobrymi czasami niewiele ma wspólnego.
Owszem, warto zauważyć, że coraz więcej jest barów stylizowanych na poprzednią epokę - moda na nostalgia marketing stała się bowiem megatrendem, dodatkowo pogłębionym przez kryzys globalnej gospodarki: czekamy aż po nowej Wielkiej Depresji przyjdzie czas nowego "'złotego wieku".
Dzisiaj jednak, jeśli są retro, to tylko dlatego, że taki był przemyślany zamysł własciciela (i franczyznobiorcy) - ale to tylko pozory.
Nie ma żadnych tłuszczów trans, a plasterki pomidorów mają identyczną średnicę. No i żadnch kalorii, na miłość Boską! Udawajmy, że jemy zdrowo.
Jest jeszcze druga geneza - próżnia innowacyjna. Właściciele takowych przybytków dalej smażą na głębokim tłuszczu i nie zmieniają przepalonego neonu w szyldzie - z lenistwa czy oszczędności. Paradoksalnie, bar taki, odbierany jest jako "prawdziwy" i z próżni, w którą wepchnęły go udawane , staje się prawdziwym trendy miejscem.
Myślę, że bardzo podobnie było z pewną znaną mi lodziarnią: Sparky's - przypominający bardziej "Ptysia" z czasów PRL-u, stał się lokalną mekką miłośników słodyczy, a na Trip Advisorze internauci (nomen omen) rozpływają się z zachwytów nad tutejszymi lodami.
Rzeczywiście - lody od Sparky'ego są jednymi z lepszych, jakie w życiu jadłam (włączając w to Haagen Dazs, które - jak się niedawno dowiedziałam, do główny przysmak Eurotrashu).
Sparky's ponoć kiedyś przeżywał już kłopoty, miał problemy z tym, by interes się kręcił.
Dzisiaj, gdy retro lodami zajada się pół stanu, a do Sparky'ego ściągają ludzie z St.Louis i Kansas City (najczęściej jadąc z jednego miasta do drugiego, nadkładają drogi, by wpaść na deser), pozostaje tylko czekać, aż Sparky's stanie się drugim Haagen Dazs. Takim bardziej dla rednecków niż Eurotrashu...
Owszem, warto zauważyć, że coraz więcej jest barów stylizowanych na poprzednią epokę - moda na nostalgia marketing stała się bowiem megatrendem, dodatkowo pogłębionym przez kryzys globalnej gospodarki: czekamy aż po nowej Wielkiej Depresji przyjdzie czas nowego "'złotego wieku".
Dzisiaj jednak
Nie ma żadnych tłuszczów trans, a plasterki pomidorów mają identyczną średnicę. No i żadnch kalorii, na miłość Boską! Udawajmy, że jemy zdrowo.
Jest jeszcze druga geneza
Myślę, że bardzo podobnie było z pewną znaną mi lodziarnią: Sparky's - przypominający bardziej "Ptysia" z czasów PRL-u, stał się lokalną mekką miłośników słodyczy, a na Trip Advisorze internauci (nomen omen) rozpływają się z zachwytów nad tutejszymi lodami.
Rzeczywiście - lody od Sparky'ego są jednymi z lepszych, jakie w życiu jadłam (włączając w to Haagen Dazs, które - jak się niedawno dowiedziałam, do główny przysmak Eurotrashu).
Sparky's ponoć kiedyś przeżywał już kłopoty, miał problemy z tym, by interes się kręcił.
Dzisiaj, gdy retro lodami zajada się pół stanu, a do Sparky'ego ściągają ludzie z St.Louis i Kansas City (najczęściej jadąc z jednego miasta do drugiego, nadkładają drogi, by wpaść na deser), pozostaje tylko czekać, aż Sparky's stanie się drugim Haagen Dazs. Takim bardziej dla rednecków niż Eurotrashu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz